21 października 2013

Rozdział 34

Siedziałam właśnie w samolocie do Paryża wraz z Perrie. Chłopcy nie wiedzieli, że przylatujemy już dziś. Po moim powrocie z Nowego Jorku niektóre dni dłużyły się niemiłosiernie, a inne z kolei mijały nawet nie wiem kiedy. Cały czas nie wiedziałam nic o osobie kontaktującej się z Carter’em. Tak samo jak cały czas mam kontakt z policją. Niestety nie mogą nic zrobić, póki nie pojawi się kolejna groźba albo póki on znów nie zadzwoni do Cartera.
Wciąż nie powiedziałam Niall’owi prawdy. Nikomu nie powiedziałam. Dokładnie wiem, że utrzymywanie tego w tajemnicy przed chłopakiem nie jest dobrym pomysłem, ale boję się mu powiedzieć. Boję się tak samo, jak bałam mu się powiedzieć o tym co się stało. Strach przed tym że będzie zły, że mnie zostawi bierze górę nade mną. To jeden z nielicznych momentów kiedy jestem naprawdę bezsilna.
Perrie spała na fotelu obok mnie. Sama chciałam zasnąć, jednak głowa przepełniona myślami nie dawała mi spokoju. Ostatnio coraz więcej analizowałam wszystko to co się działo. Zapewne, kiedy znajdę się obok Niall’a to wszystko odejdzie albo też chłopak wyciągnie to po prostu ze mnie. Doskonale wiem, że on zawsze będzie starał się sprawić abym była uśmiechnięta. Tyle razy już tego doświadczyłam. Zazwyczaj mu się to udawało, za co byłam mu wdzięczna.
Czas rozłąki był trudny. Tęskniłam za nim i tak bardzo chciałam mieć go obok siebie, ale wiedziałam że to niemożliwe. Kilka razy proponował mi żebym do niego przyjechała, ale nie mogłam. Miałam pracę, obowiązki tak samo jak i on. Poza tym, nie wiem czy bycie z nim w trasie byłoby lepsze. I tak większość czasu spędza był na pracy. Jedynym plusem były by wspólne noce. Spanie obok niego zawsze było czymś co uwielbiałam. Nawet wtedy gdy byliśmy młodsi, jeszcze w Irlandii, zawsze gdy zasypiałam obok niego wiedziałam, że jestem bezpieczna. Wtedy jedynym czego się bałam były złe potwory z szafy. Teraz tyle rzeczy zajmowało moje myśli, a ta jedna czynność zazwyczaj pomagał mi o nich zapomnieć.


Razem z resztą osób lecących tym samym samolotem co Perrie i ja kierowałyśmy się w stronę wyjścia z lotniska. Chcąc pozostać niezauważonymi, Perrie założyła czapkę i bluzę, której kaptur również znalazł się na jej głowie. Ja, dzięki temu że nie byłam nikim znanym, nie musiałam się tak bardzo chować. Jednak profilaktycznie na mojej głowie znajdowała się jedna z czapek z daszkiem, które posiadałam we własnej szafie.
Gdy już znalazłyśmy się przed lotniskiem, wsiadłyśmy do jednej ze stojących tam taksówek i po podaniu kierowcy adresu, ruszyłyśmy w kierunku miejsca, gdzie chwilowo mieszkali nasi chłopcy. Podczas drogi przyglądałam się mijanym przez nas miejscom. Byłam już kiedyś w Paryżu. Jednak zawsze znajdziesz coś nowego, co cię zachwyci, nawet w miejscu które odwiedziłaś już kilkanaście razy. Zajęta podziwianiem widoków za oknem nawet nie zauważyłam kiedy znalazłyśmy się na miejscu. Podziękowałyśmy kierowcy i zabierając nasze rzeczy z taksówki ruszyłyśmy do hotelu. Wciąż pozostając niezauważone dotarłyśmy do środka. Paul, do którego wcześniej zadzwoniłyśmy, już na nas czekał. Przywitałyśmy się z nim i ruszyłyśmy do windy.
Obie byłyśmy już zmęczone. Może to przez podróż, jednak bardziej prawdopodobne wydawała mi się pora. Była tu już prawie 23. Chłopcy dawno już byli w swoich pokojach, gdzie też planowałyśmy ich zaskoczyć. Paul i Perrie zostawili mnie na piętrze gdzie był pokój Niall i po krótkiej instrukcji od mężczyzny jak tam dotrzeć ruszyli na kolejne piętro do pokoju Zayn’a.
Poprawiając torbę na swoim ramieniu ruszyłam we wskazanym mi wcześniej kierunku. Powstrzymywałam się od tego, żeby nie ruszyć tam biegiem. Tęskniła za Niall’em tak bardzo. W końcu zatrzymałam się pod odpowiednimi drzwiami. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Do moich uszu dotarł hałas zza drzwi, które po chwili otworzyły się.
- Słucham? – odezwał się tak bardzo bliski mi głos. Jego głowa patrzyła się na coś wewnątrz jego pokoju. Podejrzewałam, że oglądał jakiś mecz. Był w samych spodniach od dresu.
- Cześć. – powiedziałam uśmiechając się lekko. Chłopak szybko odwrócił wzrok w moją stronę, a jego oczy wyrażały czyste zdziwienie. – Mogę wejść?
Nawet nie zorientowałam się kiedy zostałam zamknięta w objęciach mojego chłopaka i wciągnięta do środka. Moja torba wylądowała na podłodze obok drzwi, a sama objęłam Niall’a wtulając się w niego jeszcze bardziej.
- Tak bardzo tęskniłam. – powiedziałam schowana w jego ramionach
- Ja za tobą też.  – chłopak przycisnął swoje usta do czubka mojej głowy. – Miałaś przecież przylecieć za 2 dni razem z Perrie. – odezwał się po chwili odsuwając mnie na minimalną odległość, aby tylko mógł na mnie spojrzeć.
- Chciałyśmy zrobić wam małą niespodziankę. – utkwiłam swoje spojrzenie w tych niebieskich tęczówkach Irlandczyka – Perrie jest u Zayna’a.
Chłopak skopiował moje czyny i też przypatrywał się mi. W końcu żadne z nas nie wytrzymało i złączyliśmy nasze usta gdzieś w połowie drogi.



Leżałem w moim hotelowym łóżku czekając aż moja dziewczyna wyjdzie z łazienki i do mnie dołączy. Gdy zobaczyłem ją w drzwiach mojego pokoju myślałem, że mam zwidy. Na szczęście myliłem się i od dobrej godziny mam ją tu ze mną. Tak bardzo za nią tęskniłem. Po pomyśle chłopaków z imprezą, udało mi się trochę zagłuszyć tą tęsknotę, jednak nie na długo. Za bardzo bałem się o nią i o to, że osoba odpowiedzialna za tamta kartkę z klubu znów się pojawi, a mnie przy niej nie będzie. Ona też się bała, nawet mimo tego, że nie chciała się przyznać. Ja wiedziałem. Za dobrze ją znałem. Niestety, każda moją propozycję przylecenia do mnie i pozostania ze mną do końca tego wyjazdu odrzucała. Rozumiałem jej argumenty, jednak i tak było to smutne.
Rozmyślania przerwała mi dziewczyna wychodząca z łazienki. Była tylko owinięta ręcznikiem. Ruszyła w stronę swojej torby. Nie patrzyła się na mnie, ale chyba dokładnie wiedziała jak na mnie działa. Nie widziałem jej tyle czasu, a teraz chodzi po moim pokoju naga, okryta jedynie krótkim ręcznikiem i jeszcze pochyla się szukając czegoś w leżącej na ziemi torbie. Zdecydowanie robiła to specjalnie.
Szybko podniosłem się z miejsca jakie zajmowałem na łóżku i ruszyłem w jej kierunku. Po kilku krokach stałem już z nią. Położyłem moje ręce na jej biodrach i przyciągnąłem ją bliżej siebie.
- Czy ty wiesz co mi robisz? – spytałem trącając nosem jej ramie. Szeroki uśmiech na jej ustach dał mi tylko utwierdzenie odnośnie tego, że dokładnie to wiedziała.
- A może robię to specjalnie? – jej słodki oddech połaskotał moją skórę gdy wypowiedziała te słowa prosto do mojego ucha. Odwróciła się w moim kierunku, wciąż z uśmiechem na ustach. Skierowała swoje dłonie na mój tors, gdzie po chwili zacisnęły się na okrywającej go koszulce i przyciągnęły mnie bliżej niej. Moje dłonie jakby automatycznie zacieśniły uścisk na jej biodrach. Uśmiech na jej ustach powiększył się.
- Może wykorzystamy to, co z tobą robię? – pytanie wypłynęło z jej ust, jakby to było coś najzwyklejszego w świecie jak kupowanie chleba. W jej oczach nie widziałem nawet odrobiny strachu. Przypomniałem sobie rozmowę z chłopakami z tej imprezy na którą mnie tak namawiali.

Jeśli ona tego chcę, zrób to. Nie obronisz jej przed całym złem. Ale będąc z nią bronisz ją przed innymi. Ona po prostu potrzebuję twojej bliskości. W różnych jej odmianach. Może Ty tego nie widzisz, ale gdy jest z tobą, gdy masz ją w swoich objęciach odpręża się. Wie, że jest bezpieczna.

Lou po alkoholu potrafił gadać całkiem mądre rzeczy.
Nie chcąc dłużej tego wszystkiego analizować złączyłem nasze usta i pociągnąłem dziewczynę w stronę łóżka, na którym to jeszcze chwilę temu przysypiałem.


Obudziłem się słysząc dźwięk płynącej wody w łazience. Łatwo było się domyślić, kto w niej był, biorąc pod uwagę fakt, że mojej dziewczyny nie było w pokoju.
Siadając na łóżku rozejrzałem się dookoła. Na podłodze porozrzucane były moje ubrania oraz kilka z rzeczy Patrici. Nie przejmując się za bardzo godziną czy też ubieraniem się ruszyłem w kierunku drzwi od łazienki. Po cichu zakradłem się do środka. Dziewczyna była pod prysznicem i chyba nie słyszała, że tu wszedłem. Powoli podszedłem do zasłonki prysznicowej i chcą ją zaskoczyć powoli pokonałem dzieląca nas zasłonkę i objąłem dziewczynę przyciągając ją do siebie.
Z jej ust wydobył się krzyk i chwilę potem zostałem uderzony prosto w brzuch. Dziewczyna odwróciła się do mnie, a w jej oczach mogłem zobaczyć przerażenie. Były szeroko otwarte, a źrenice były rozszerzone. Jej klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie, gdy brunetka próbowała złapać oddech. Jedna jej dłoń spoczywała na szybko unoszącej się piersi, a druga próbowała zakręcić płynąca wodę. Chcą jej pomóc ja to zrobiłem, po czym złapałem jej twarz w dłonie i skierowałem jej wzrok na mnie.
- Wszystko w porządku? – zapytałem trochę zdezorientowany jej reakcją
W odpowiedzi uzyskałem tylko skinięcie głową. Nie mogłem nic zobaczyć w jej oczach, bo zamknęła je próbując się uspokoić. Zaczynałem się trochę bać, jednak w końcu jej oddech unormował się, a jedna z jej dłoni znalazła się na mojej, wciąż obejmującej jej twarz. Odciągnęła ją od swojej twarzy po czym splatając nasze palce wyciągnęła nas spod prysznica. Podała mi jeden z ręczników, po czym sama okryła się drugim. Niby wszystko wydawało się w porządku, ale ja wiedziałem że coś jest na rzeczy. Była cicha i z jej twarzy nie mogłem nic odczytać.
Przez moje rozmyślania nawet nie zauważyłem kiedy dziewczyna wyszła z łazienki. Ruszyłem do pokoju, gdzie miejsce na łóżku zajmowała dziewczyna, ubrana teraz w moją koszulkę. Wciąż mając na sobie tylko ręcznik, podszedłem do niej i zająłem miejsce obok. Po raz kolejny w przeciągu kilkunastu minut objąłem jej twarz swoimi dłońmi i skierowałem jej wzrok na moją twarz.
- Co się stało? – spytałem, dokładnie przyglądając się jej – Zrobiłem coś nie tak?
W odpowiedzi otrzymałem to, czego tak bardzo się bałem. Jedno, ledwo zauważalne skinienie głową.

**************
Jest i nowy rozdział. Mimo iż powinnam się właśnie uczyć pp, które jest jak dla mnie trochę niepotrzebnym przedmiotem, dodaje wam rozdział. Imprezy chłopaków nie ma tu opisanej. Macie tylko mały fragment. 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. Czytajcie, komentujcie.
Chciałam zacząć pisać opowiadanie #3, ale wciąż czekam na odpowiedź od którą wersję lepiej rozpocząć pisać (tak Martyno, mam na myśli Ciebie ;>). Więc, nie wiem kiedy zacznę pisać.
Raz jeszcze zapraszam na mojego aska: http://ask.fm/Patricia710 Możecie zadawać pytania mi i bohaterom. Jeśli tylko chcecie. 
Enjoy!

12 października 2013

Rozdział 33

Wychodząc z komendy policji byłam cholernie zdezorientowana. Z jednej strony mi ulżyło, a z drugiej byłam przerażona. Carter wciąż siedzi w więzieniu i jeszcze sporo czasu posiedzi. Jednak ktoś zaczął się z nim kontaktować. Na dodatek jest to ktoś z Londynu.
Nowojorska policja już powiadomiła tą w Londynie o wszystkim. Nie mogą jeszcze nic zrobić, ale cieszę się, że przynajmniej będą wiedzieć. I mam nadzieję, że ten ktoś nie będzie chciał mnie skrzywdzić. A tym bardziej skrzywdzić kogoś z moich przyjaciół.
Powolnym krokiem wracałam do mieszkania moich rodziców. Dowiedziałam się już wszystkiego co chciałam, więc mogłam wracać do Londynu. Po blisko godzinie otwierałam drzwi od mojego tymczasowego miejsca pobytu. Zdziwiłam się widząc w kuchni mamę.
- Wracam do domu. – powiedziałam po krótkim przywitaniu
- Przecież jesteś w domu.  – zdziwienie malowało się na jej twarzy
- Do Londynu mamo. – wiedziałam, że nie cierpi gdy nazywałam Londyn domem. Jednak to nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Tam jest mój dom. – Wiem już wszystko, czego mogłam się dowiedzieć.
- I?
- Wciąż jest w więzieniu. – powiedziałam jej tylko to. Nie chciałam zagłębiać się w szczegóły, bojąc się że nie pozwoli mi wrócić. Pomimo tego, że mieszkałam sama wciąż nie byłam pełnoletnia. Przynajmniej nie przez najbliższe kilka miesięcy.
Mogłam bardzo łatwo zobaczyć jak ciało mamy się odpręża. Bała się o to tak samo jak ja. Czasami można było u niej zauważyć instynkt macierzyński. Jednak przez większość czasu ważniejsza była praca.
Zostawiając ją samą w kuchni ruszyłam do własnego pokoju chcąc sprawdzić kiedy mam najbliższy lot i spakować te rzeczy, które wyjęłam ze swoje walizki. Niestety najbliższy lot był dopiero jutro, więc miałam spędzić tu jeszcze jeden dzień. Mimo tego spakowałam większość rzeczy do walizki i rzuciłam się na łóżko postanawiając zdrzemnąć się trochę.


Siedziałam pod ciepłym kocykiem z moim laptopem na kolanach. Na ekranie widniała wesoła twarz Cody’iego który próbował mnie rozśmieszyć przez Skypa’a. Szło mu to całkiem nieźle, zapewne ze względu na to, że znał mnie aż za dobrze i doskonale wiedziała co zrobić abym się uśmiechnęła. Nie byłam smutna, jednak mój kochany przyjaciel stwierdził, że na mojej twarzy musi pojawić się uśmiech aby on poczuł się spełniony. Ten głąb jest czasami genialny. Tym razem też tak było i po niecałych 5 minutach rozmowy uśmiech już nie schodził z mojej twarzy.
- Więc opowiadaj! – szczęśliwy chłopak szczerzył się do ekranu chcąc dowiedzieć się jak najwięcej szczegółów z mojego krótkiego pobytu tu – Co się działo? Kogo spotkałaś? Kiedy wracasz? – potok słów wypływał z jego ust, co spowodowało mój wybuch śmiechu
- Za dużo to się nie działo. – zaczęłam wciąż z uśmiechem na ustach – Odwiedziłam moje ukochane miejsce w Central Parku, spędziłam wieczór z rodzicami i załatwiłam wszystko co miałam załatwić. Jutro wylatuję, więc zobaczymy się szybo miśku. – nie wiem czemu go tak nazywałam, ale weszło mi to już w nawyk -  A kogo niby miałam tu spotkać?



Denerwowałem się sam do końca nie wiedząc czym. Zostawiłem telefon w pokoju i teraz nie miałem żadnego źródła informacji o tym co dzieje się u mojej dziewczyny. Jak na złość dziś mieliśmy okropnie zawalony dzień i w hotelu pojawić miałem się dopiero pod wieczór.
Cały czas byłem zdezorientowany i robiłem nie to co trzeba. W końcu Paul zlitował się nade mną i poprosił o chwilę przerwy. Nie do końca tego potrzebowałem, ale może i to coś da.
Opadłem na kanapę w naszej tymczasowej garderobie i wpatrywałem się w jakiś martwy punkt na dywanie.
- Co się dzieje Niall? – spytał Liam siadając obok
Chciałem już odpowiedzieć, gdy do pokoju wpadli Lou z Harry. Na twarzach obu gościł wielki uśmiech.
- Co znów odwaliliście? – spytałem ciekawy. Może temu czemuś uda się sprowadzić moje myśli na inny tor.
- Idziemy na imprezę. – krzyknął Louis – Dziś, niedługo! – skierowałem wzrok w stronę Harry’ego domagając się potwierdzenia, czy jemu chodzi o to samo
- Tam jest taka gorąca laska. – powiedział tylko siadając praktycznie na moich kolanach, bo Lou zajął mu ostatnie wolne miejsce na kanapie. Niby była tu druga, ale leżały na niej rozwalone wszystkie nasze rzeczy i jakieś śmieci.
- Lou nie wiem czy chcę iść na imprezę.. – zacząłem, jednak nie dane było mi dokończyć
- Nie masz wyboru! – zaczął chłopak – Wszyscy idziemy. Będzie wesoło. Popijemy, potańczymy chodź jak wiemy może to nie jest za dobry pomysł, zapewne coś odwalimy. – szeroki uśmiech wciąż gościł na jego twarzy – Musisz przestać wciąż chodzić taki zamyślony. Dawaj stary, zabawmy się. Jesteśmy tak daleko od wszystkich. Też nam się coś należy. – chłopak kontynuował swoją przemowę namawiając mnie do pójścia z nimi. Włączył się też do niej Harry i przybyły Zayn. Ostatecznie nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić. Postawiłem tylko jeden warunek: nie powtarzamy ostatniej imprezy, która była tak tragiczna w skutkach.

**************

Jest i nowy rozdział. Przepraszam, że taki krótki, ale nie ma więcej czasu żeby pisać. I tak jakoś udało mi się to napisać, żeby coś dodać. Kolejny nie jestem pewna kiedy się pojawi. Możliwe, że dopiero za 2 tygodnie albo i później. Mam rozpoczęte pisanie go, jednak czasu na to brak. Mam nadzieję, że ten się podoba.
Enjoy!
Zapraszam też na mojego aska, raz jeszcze: http://ask.fm/Patricia710
No i jeśli ktoś byłby ciekawy, założyłam też drugiego bloga, nie z opowiadaniem: http://rocherdream.blogspot.com/

2 października 2013

Rozdział 32

Jednak nie zawiesiłam ani nie skończyłam bloga. Rozdziały będą się jednak pojawiać rzadziej, ze względu na wszystko co dzieję się dookoła mnie. Nie chcę obiecywać co jaki czas się będą pojawiać, ale spróbuję żeby były raz na dwa tygodnie. Mam w planach skończyć tego bloga i zacząć pisać nowy. Pomysł już się pojawił. Muszę go tylko dopracować i możliwe, że zacznę pisać już. A co Wy myślicie? Chcecie nowego bloga?
Kilka następnych rozdziałów może być trochę mniej ciekawych, ale jakoś muszę dotrzeć do momentu gdy znów coś się zacznie dziać. Rozpisałam już sobie wszystko co chcę napisać w tym opowiadaniu aż do samego końca. Chodź jeśli zaproponujecie coś, a mi się spodoba to kto wie? Może coś jeszcze zmienię...
Jak zapewne zauważyliście albo też nie były drobne zmiany na blogu. Założyłam też aska, specjalnie dla bloga. Możecie pytać i mnie, i bohaterów. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
http://ask.fm/Patricia710
To by chyba było tyle jeśli chodzi o informacje. Wracam do nauki matematyki na jutrzejszy sprawdzian. Trzymajcie za mnie kciuki! 
No i życzę miłego czytania rozdziału. Mam nadzieję, że się spodoba.
Enjoy!

********************

Podczas gdy Niall wypełniał swoje zobowiązania po drugiej stronie globu, ja przystąpiłam do realizacji mojego planu. Pierwszym celem była komenda londyńskiej policji. Niestety, moje szczęście w ostatnim czasie nie było równomierne i po kilku dniach posiadania go, odeszło. Nie uzyskałam żadnej informacji której potrzebowałam. Powiedzieli mi to, czego tak bardzo nie chciałam usłyszeć. Żeby dowiedzieć się muszę jechać do Nowego Jorku. Tak bardzo nie chciałam musieć tego robić. Jednak rzeczywistość kopnęła mnie w tyłek wesoło krzycząc, że czas na podróż.
Jak tylko znalazłam się we własnym mieszkaniu wybrałam numer mamy. Opowiedziałam jej dokładnie o co chodzi. Próbowała mnie pocieszyć, mówiąc że Carter na pewno siedzi w więzieniu, ale nie miała co do tego pewności. Jej też nie chcieli udzielić tych informacji. Czekała mnie więc wycieczka do miasta, które tak bardzo zmieniło moje życie. Na moje szczęście, One Direction byli tam teraz tylko przez jeden dzień. Do czasu ich powrotu do Nowego Jorku ja już zdążę załatwić swoje sprawy. Niby to duże miasto, jednak zawsze istnieje ryzyko spotkania mojego chłopaka. A nie chciałabym mu tego tłumaczyć. Zarezerwowałam bilet na najbliższy lot, które był dziś wieczorem, po czym ruszyłam się pakować. Nie potrzebowałam dużo rzeczy. Nie miałam zamiaru zagościć tam na dłużej niż kilka dni. Dzięki temu po niecałych 30 minutach moja walizka była już spakowana. Wykonałam jeszcze jeden telefon, do Cody’iego. Jemu też nie mogłam zdradzić wszystkiego. Wystarczyło kilka słów i już wiedział, że muszę załatwić pilne sprawy rodzinne w Nowym Jorku. Teraz mogłam bez obaw ruszyć na lotnisko. Wolałam siedzieć tam niż sama, w moim mieszkaniu. Teoretycznie na lotnisku też byłabym sama, jednak praktycznie dookoła mnie przewija się tam ogrom ludzi.
W końcu nadszedł czas i na mój samolot. Siedząc w środku tak bardzo się denerwowałam. Chciałam się dowiedzieć co z Carterem, ale też bałam się, że jednak jest już na wolności, że znów będzie chciał coś zrobić, że skrzywdzi tych, którzy są mi najbliżsi. Przez te wszystkie smutki, rozmyślania zasnęłam od razu po starcie. I przespałam cały lot.
W Nowym Jorku byłam ok. 3 nad ranem. Gdy tylko opuściłam lotnisko zobaczyłam mojego tatę, czekającego na mnie. Jak mała dziewczyna podbiegłam do niego i po prostu przytuliłam. On objął mnie, jakby chcąc schować przed całym złem. I nic więcej nie potrzebowałam. W tamtym momencie potrzebowałam tylko mojego taty, który był teraz przy mnie. Gdy w końcu oderwałam się od niego, wziął moją walizkę i schował do bagażnika, a ja sama wsiadłam do samochodu.
Pół godziny później byłam już w mieszkaniu rodziców. Po krótkim przywitaniu się z mamą ruszyłam do swojego starego pokoju. Jednak zatrzymałam się niepewnie przed drzwiami. Sama nie wiedziałam czy chcę do niego wejść. Przyniosłoby to tak wiele wspomnień, tych złych ale i tych dobry. Ostatecznie wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę otwierając drzwi. Pokój nic się nie zmienił. Wciąż wyglądał tak jak wtedy gdy go opuszczałam. Brakowało tylko zdjęć i moich dupereli. Jednak reszta pozostała niezmieniona. Odłożyłam swoją torebkę na bok i wyjmując telefon z kieszeni zwinęłam się w kłębek na łóżku. Włączyłam telefon i zobaczyłam kilka wiadomości od mojego chłopaka. Powiedziałam mu, że lecę do Nowego Jorku do rodziców, ale to była taka sama wersja jaką usłyszał Cody. Odpisałam mu tylko, że jestem już na miejscu i nie ma się o co martwić. Wiedziałam, że to robił. Zwłaszcza, że nie chciałam mu dokładnie powiedzieć czemu tu przylatuję. Odłożyłam telefon na szafkę i nie zmieniając pozycji próbowałam zasnąć.


Chcąc pozostać w tym mieście jak najkrócej od razu następnego dnia rozpoczęłam szukanie informacji. Po raz kolejny moim celem była komenda policji. Ku mojej radości tu udało mi się uzyskać chodź trochę informacji których chciałam. Na resztę musiałam poczekać do jutra. Trochę już spokojniejsza wróciłam do mieszkania rodziców. Żadne z nich nie czekało tam na mnie. W zasadzie nie spodziewałam się nawet tego, że będą. Przyzwyczaiłam się do przebywania w tym mieszkaniu sama. Co jakiś czas wymieniając wiadomości z Niall’em zaszyłam się w kuchni próbując znaleźć sobie coś do jedzenia. Nie po raz pierwszy miałam wielki dylemat, sama nie wiedząc na co mam ochotę. Zawsze nie lubiłam tego momentu. Niby chcę coś zjeść, a jednak nie wiem co. Ostatecznie zdecydowałam się zrobić sobie tosty. Gdy już były gotowe rozsiadłam się na kanapie w salonie i postanowiłam ułożyć sobie wszystkie wydarzenia z ostatniego czasu.
Niall wyjechał. Musieliśmy rozstać się na 4 tygodnie. Do tego nie mówiłam mu całej prawdy o tym co się u mnie dzieje. Wciąż jednak uważałam że to dobry pomysł. Nie powinien się tym teraz przejmować. Kiedyś mu powiem. Wyznam wszystko.
Całe One Direction i ich dziewczyny znają prawdę o mojej przeszłości. Wciąż ciężko mi w to uwierzyć. Ukrywałam tą część siebie odkąd to się tylko stało. A teraz praktycznie w tym samym momencie dowiedziało się o niej tak wiele osób. Bałam się tego wszystkie. Oni jednak pokazali mi że mogę na nich liczyć i nie mam się czego bać. Są przy mnie, nawet teraz znając prawdę. I najważniejsze – Nialler wciąż jest przy mnie.
Tajemnicza kartka w klubie.. To coś co przeraża mnie najbardziej. Jednak dzięki wyciecze, w trakcie której jestem mam pewność że to nie Carter. A przynajmniej nie osobiście.
Tak, dowiedziałam się że wciąż jest zamknięty. Uprzejmi policjanci po wyjaśnieniu im kim jestem dokładnie zbadali wszystko. A gdy powiedziałam im jeszcze o tajemniczej kartce obiecali skontaktować się z więzieniem, w którym ten drań przebywa i upewnić się. Miałam nadzieję, że to była tylko zwykła pomyła, że moi bliscy są bezpieczni, że ja jestem bezpieczna. Żeby mieć co do tego pewność musiałam poczekać do jutra.
Mimo tego, że nie miałam pewność, część mnie odetchnęła z ulgą. Mój oprawca wciąż siedzi za kratkami. Miałam pewność co do tego, że nie natknę się na niego na ulicach Nowego Jorku, że nie zapuka nagle do moich drzwi. Jedna wiadomość, a zdjęła tak wielki ciężar z moich barków.
Odstawiłam pusty już talerz na kanapę obok mnie. Nie chciało mi się teraz zajmować zmywanie czy chociażby wyniesieniem go do kuchni. Włączyłam sobie za to telewizor i skacząc po kanałach próbowałam znaleźć coś, co chciałabym pooglądać. To moje jakże pasjonujące zajęcie przerwał dzwonek mojego telefonu. Podniosłam go z poduszki na której leżał i spojrzałam na wyświetlacz. Uśmiechała się z niego wesoła twarz mojego chłopaka. Mimowolnie, na moich ustach też pojawił się niewielki uśmiech. Odebrałam połączenie, jednocześnie wyciszając telewizor, i przyłożyłam telefon do ucha.
- Cześć Niall. – rozpoczęłam rozmowę pogodnie – Nie popsuliście jeszcze nic? – spytałam słysząc w tle odgłos czegoś, co właśnie spadło na podłogę
- Teoretycznie jeszcze nie. – powiedziała i chyba zmienił miejsce swojego położenia, po chwili już w słuchawce było cicho – Ale chyba szybko to nastąpi. – roześmiałam się wyobrażając sobie, co tym razem mogą zrobić
- Miejmy nadzieję, że nie zdenerwujecie Paul’a aż tak bardzo. – wiedziałam, że mężczyzna i tak ostatecznie by im wszystko wybaczył – A teraz co robisz?
- Uciekłem od nich na trochę. – mogłam się tylko domyślić, że na jego twarzy pojawił się teraz uśmiech – Mamy przerwę i chciałem zadzwonić. Nie przeszkadzam, prawda?
- Oczywiście że nie. – upewniłam go – Siedzę i rozmyślam.
- Znów? Patricia, co się dzieje? – słyszałam w jego głosie smutek. Martwił się o mnie. – Mogę przylecieć.
- Niall nie! – nie chciałam odrywać go od pracy – Jest dobrze. Układałam sobie po prostu wszystko co wydarzyło się w ostatnim czasie. – próbowałam wymyślić co jeszcze mu powiedzieć – Muszę przyzwyczaić się do tego, że tyle osób wie o mojej tajemnicy.
- Jesteś zła, że razem z Perrie powiedzieliśmy chłopakom?
- Mówiłam ci już, że nie jestem zła. Po prostu do tej pory wiedzieli tylko moi rodzice. – uświadomiła sobie, że jeszcze nie rozmawialiśmy o tym od czasu tamtej rozmowy telefonicznej gdy przekazał mi tą nowinę, że chłopcy wiedzą – Nie miałam czasu wcześniej żeby to sobie poukładać w głowie.
Dokładnie słyszałam, jak westchnienie ulgi wydobywa się z ust chłopaka.
- Tylko o tym myślałaś? – jego dociekliwość była czasami denerwująca, ale zarazem słodka
- Myślałam też o tym, jak bardzo się cieszę, że mimo tego wszystkiego wciąż jesteście przy mnie, a ty wciąż jesteś ze mną. – przyznałam szczerze – Bałam się, że to odstraszy wszystkich ode mnie.
- Nawet tak nie myśl Mała. – głos chłopaka stał się miękki i spokojny – Zawsze będę przy tobie. Mówiłem ci to już tyle raz i będę powtarzał w kółko.
- I kocham cię za to. – wyłączyłam telewizor, którego i tak nie oglądałam i wstałam z kanapy podchodząc do wielkiego okna ukazującego piękny widok na Central Park – Jesteś obok mnie nawet wtedy gdy jestem tą irytującą, wredną i samolubną wersją siebie.
- Ty przy mnie też zawsze jesteś. Nawet gdy jestem pijany i robię głupie rzeczy.  – przypomniała mi się nasza kłótnia u Zayn’a i Perrie i moja ucieczka do Cody’iego
- Na tym polega miłość, prawda? – wpatrywałam się w widok za oknem. Tak bardzo chciałabym żeby Niall był teraz obok mnie.
- Dokładnie na tym. – jego głos odprężył mnie tak bardzo, że zapomniałam o wszystkim czym ostatnio się przejmowałam – A ty co dziś robiłaś?
- Musiałam załatwić kilka spraw. – odparłam wymijająco – Nic ważnego. A wieczór mam spędzić z rodzicami.
- Z obojgiem? – wiedziałam, że Irlandczyk bardzo chciał żeby moje stosunki z rodzicami były lepsze. Niestety nie dało się ich tak łatwo naprawić. O ile w ogóle dało się je naprawić.
- Tak. Tata jest akurat w Nowym Jorku. – uśmiechnęłam się na te myśl
- Cieszysz się, prawda?
- Bardzo. Jednak chyba wolałabym spędzić wieczór z tobą.
- Nie tylko ty. – chłopak wesoło odpowiedział – Ale nadrobimy to jak tylko wrócę. Obiecuję.
- Trzymam cię za słowo. – nie mogłam się już doczekać momentu jego powrotu. I wcześniejszej obietnicy zaszycia się tylko we dwójkę w jego miejscu zamieszkania. To były cudowne plany
- A teraz co robisz? – moje myśli przerwał chłopak
- Przyglądam się Central Parkowi przez okno. To jeden z moich ulubionych widoków. – usłyszałam w słuchawce czyjś głos wołający Niall’a
- Muszę iść. – powiedział smutno – Mam nadzieję, że porozmawiamy innym razem.
- Na pewno. – zapewniłam go – Do widzenia.
- Udanego wieczoru. – połączenie zostało zakończone
Schowałam telefon do kieszeni, jednak wciąż wpatrywałam się w magiczny obraz Central Parku. Wiosna była w pełni i wszystko już wróciło do życia. Z takiej wysokości widziałam ludzi rozproszonych na ogromnym obszarze parku. Kiedyś sama byłam jednym z nich. Długo się nad tym nie zastanawiając, chwyciłam własną kurtkę i ruszyłam na dół. Wizyta w parku zdecydowanie dobrze mi zrobi.


Następnego dnia niecierpliwie czekałam na telefon od policji. Obudziłam się o 6 i od tamtej pory nie mogłam zasnąć. Nie wiedziałam czy to jetlag czy po prostu strach. A może i to i to.
Nie mogłam się na niczym skupić. Po blisko godzinie bezsensownego chodzenia po domu i leżenia na moim łóżku patrząc się w sufit postanowiłam po raz kolejny udać się na spacer. Chodząc po Central Parku obserwowałam znajdujących się tam ludzi. Małe dzieci biegające dookoła i cieszące się słońcem. Ich życie jest teraz takie łatwe i beztroskie. Mogą robić praktycznie wszystko co chcą, nie muszą przejmować się szkołą, nauką, pracą, przeszłością. Na niektórych ławkach siedziały starsze osoby. Same albo parami. Oni mieli już za sobą dużą część swojego życia i tak jak ja teraz przyglądali się temu, co działo się dookoła nich. Ich głowy zapewne też były zajęte myśleniem o wielu rzeczy które przeżyli lub o tych, o których muszą teraz podjąć decyzję.
Parkowe alejki przemierzało też wielu innych ludzi. Wszyscy spieszący się gdzieś, gdzie powinni już być albo powinni znaleźć się za chwilę. Nikt z nich nie zwracał uwagi na innych. Gnali przed siebie chcąc jak najszybciej oddalić się od krzyczących, wesołych dzieci.
Zboczyłam z alejki parkowej i ruszyłam w kierunku jednego z moich ulubionych miejsc w tym parku. Jak jeszcze tu mieszkałam często zaszywałam się tam gdy musiałam coś przemyśleć lub po prostu chciałam pobyć sama albo się wyciszyć. Usiadłam pod jednym z drzew, plecami opierając się o nie. Było tu tak cicho i spokojnie. Idealne miejsce na wyciszenie się. Zamknęłam oczy i po prostu cieszyłam się promieniami słońca dotykającymi mojej twarzy.
Tą piękną ciszę przerwał dzwonek mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz, chcąc sprawdzić kto przerywa mój spokój. Widząc nieznany numer pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy była komenda policji. I nie myliłam się. Musiałam opuścić moje miejsce i udać się na komendę. Mimo iż nie chciałam stąd iść, bardzo chciałam usłyszeć czego udało im się dowiedzieć. Więc po chwili wstałam i ruszyłam w odpowiednim kierunku. Mimo upływu trzech lat, wciąż znałam Nowy Jork wystarczająco, żeby trafić tam gdzie potrzebowałam. Niegrzeczna ja jednak do czegoś się przydała.