DWA
LATA PÓŹNIEJ
Siedziałam na kanapie w naszym salonie. Moje ręce
spoczywały na pokaźnym już brzuchu, w którym znajdował się owoc naszej miłości.
Okres ciąży był dość przyjemnym, pomijając częste zmiany nastrojów, moje
zachcianki i nadopiekuńczość Niall’a. Chłopak bardzo się cieszył z faktu że
zostanie ojcem i czasami denerwował mnie tym. Jednak wiedziałam czemu to robił
i byłam mu wdzięczna, że wytrzymywał ze
mną w tym czasie. Sama miałam siebie czasami dość.
Dziś wieczorem Irlandczyk musiał udać się na nagranie
wywiadu wraz z zespołem. Nie za bardzo podobał mu się fakt, że musi mnie
zostawić samą, bo niedługo był wyznaczony termin porodu. Zgodził się w końcu,
gdy Perrie obiecała mu, że wpadnie do mnie gdy jego nie będzie. Czekałam
właśnie na nią, wspominają przy okazji chwilę z naszej przeszłości.
Pierwszym co przyszło mi do głowy był moment jak się
poznaliśmy. Sama tego nie pamiętałam, ale w którymś z pudełek schowanym w
szafie na górze spoczywały zdjęcia zrobione wtedy przez mamę mojego męża.
Historię która się wtedy wydarzyła poznałam dzięki opowieści jej i mojej mamy.
Miałam
wtedy jakieś dwa lata, a Niall pięć. Mieszkaliśmy niedaleko siebie, więc nie
było niczym dziwnym, że nasze mamy zabrały nas na plac zabaw znajdujący się
niedaleko. Najpierw byłam tylko ja z moją mamą. Ona siedziała na jednej z ławek
przypatrując mi się, a ja bawiłam się w piaskownicy znajdującej się niedaleko.
Byłam wtedy malutka, więc bała się o mnie. Dookoła było nie za dużo dzieci,
gdyż większość z nich wyjechała gdzieś na wakacje. Kilka minut później w to
samo miejsce przyszła pani Horan ze swoim młodszym synem. Sama zajęła miejsce
obok mojej mamy, a chłopczyk ruszył w stronę zabawek. Obie kobiety szybko
znalazły wspólny temat i zajęły się rozmową, co jakiś czas spoglądając na swoje
dzieci, chcąc się upewnić że wszystko z nami w porządku.
Nieśmiały
Niall najpierw wybrał inną zabawę, ale po pewnym czasie, widząc że bawię się
sama i żadne z dzieci nie zwraca na mnie uwagi przyszedł do mnie. Moja mama
zawsze mówi, że gdy zaczęliśmy się ze sobą bawić uśmiechy nie schodziły z
naszych twarzy. Może jest w tym jakaś prawda, bo do tej pory przebywając w
swoim towarzystwie, w większości to one goszczą na naszych twarzach.
Gdy
był już czas zbierać się do domów, ani Niall ani ja nie chcieliśmy jeszcze iść.
Nasze mamy widząc to, obiecały że zobaczymy się kolejnego dnia. Widząc, że
chłopak nie był tym bardzo przekonany, jego mama zaoferowała że nas odprowadzą.
Wtedy właśnie powstało jedno ze zdjęć. Mały chłopczyk trzymał mnie mocno za
rękę gdy szliśmy przed naszymi mamami w kierunku mojego domu. Gdy już
dotarliśmy do celu to ja nie chciałam żeby już szli. Pociągnęłam Niall’a za
sobą na nasze podwórku i zaprosiłam do wspólnej zabawy w basenie stojącym na
nim. Zanim nasze mamy zdążył cokolwiek zrobić oboje, wciąż ubrani, byliśmy już
cali mokrzy.
Pani
Horan, nie chcąc wracać z przemoczonym chłopcem, przystała na propozycje mojej
mamy i zostali u nas na jeszcze trochę. Podczas gdy my się bawiliśmy, one
rozmawiały ze sobą.
Ostatnie
ze zdjęć z tego dnia, które Niall powiesił w ramce na ścianie przy schodach
przedstawiało naszą dwójkę śpiącą sobie na kocyku w ogrodzie. Nie byłoby w tym
nic dziwnego, gdyby nie fakt, że już wtedy spałam przytulona do starszego ode
mnie chłopaka, a ten trzymał mnie mocno.
Tamtego
dnia zaczęła się nasza przyjaźń.
Skierowałam swoje spojrzenie w kierunku schodów, gdzie
jako pierwsze wisiało właśnie to zdjęcie. Niall kilka miesięcy po naszym ślubie
postanowił powiesić nasze wspólne zdjęcia na ścianie przy schodach. Nie mówiąc
mi nic o tym, podczas gdy ja wyjechałam na jakiś turniej, on wybrał kilka zdjęć
z czasów gdy byliśmy zarówno mali jak i również starsi. Ostatnie miejsce teraz
zajmowało zdjęcie wykonane kilka tygodni temu, zrobione przez któregoś z
naszych przyjaciół. Nie byłam do końca pewna kto jest jego autorem, gdyż Niall
nie chciał mi tego powiedzieć i po raz kolejny, w tajemnicy przede mną powiesił
je tam. Ktoś uchwycił na nim moment, gdy siedziałam na kanapie, a chłopak kucał
przede mną rozmawiając z moim dużym brzuchem.
Odwracając wzrok od schodów wróciłam do wspominania
naszej wspólnej przeszłości.
Czas pierwszego rozstania był dla nas bardzo trudny.
Ten
sam park, w którym spotkaliśmy się po raz pierwszy. Oboje go uwielbialiśmy i
gdy tylko mogliśmy spędzaliśmy tu dużo czasu. Siedziałam na kolanach wówczas
dwunastoletniego chłopka. Płakałam, a on przytulał mnie mocno do siebie i
próbował uspokoić.
-
Będzie dobrze mała. – szeptał mi do ucha
-
Ale ja wyjeżdżam. Jutro. – wciąż chlipałam.
Niall
nic sobie z tego nie robił i wciąż mnie przytulał co jakiś czas całując w czubek
głowy lub uspokajająco głaszcząc po plecach.
Spędziliśmy
wtedy w tym parku dobre kilka godzin. I nawet na chwilę nie zostałam
wypuszczona z objęć mojego najlepszego przyjaciela.
-
Kiedyś się jeszcze zobaczymy. – obiecał mi, gdy żegnaliśmy się pod moim domem.
-
Będę na to czekać.
Chłopak
przytulił mnie mocniej i pocałował w czoło. Zawsze to robił żeby mnie uspokoić.
W odpowiedzi wtuliłam się w niego mocniej. Ten dzień był zdecydowanie męczący
dla naszej dwójki.
Lata rozłąki były trudne dla nas obojga. Każdy przeżywał
je na swój sposób, ale dla mnie tamten okres był częściowo najgorszym jaki
miałam w życiu. Teraz na szczęście nie musiałam się już o nic obawiać. Miałam
kochającego mnie męża, dzięki to któremu spotkaliśmy się znowu.
Byłam
w klubie i po kilku godzinach byłam już zmęczona. Kończąc ostatniego z drinków
stałam przy barze. Odwróciłam się w kierunku blatu chcąc odstawić pustą już
szklankę. Gdy szkło dotknęło drewna, usłyszałam za sobą znajomy głos.
-
Przepraszam, ale wyglądasz jak moja przyjaciółka.
Odwróciłam
się, a zdumiony właściciel tego tak dobrze znanego mi głosu spojrzał na mnie.
- To
ty! – krzyknął wpatrując się w moje oczy.
Pokiwałam
głową w odpowiedzi, a uśmiech wstąpił na moją twarz. Tak bardzo chciałam się z
nim zobaczyć przez te wszystkie lata.
-
Tyle lat. – wydusił z siebie i przyciągnął mnie do siebie, mocno przytulając –
Tak bardzo tęskniłem mała.
Uśmiechnęłam
się słysząc jak mnie nazwał. Wiem, że jestem niska, ale tylko on mógł mnie tak
nazywać od zawsze. Jeśli robił to ktokolwiek inny okropnie mnie to denerwowało.
Uniosłam swoją głowę, spoglądając w jego błękitne oczy, które tak uwielbiałam.
- Ja
też Niall.
Objęłam
go ramionami i przytuliłam się do niego niepewnie. Nie wiedziałam czy tęsknił
za mną, czy wciąż chce się przyjaźnić. Moja przeszłość stanęła mi wtedy przed
oczami.
Chłopak
chwycił moją rękę i pociągnął w kierunku drzwi. Chwilę potem znaleźliśmy się
już na zewnątrz, z dala od głośnej muzyki.
-
Porozmawiamy? – spytał chłopak z nadzieją w głosie. Nie mogłam mu odmówić. Nie
chciałam tego robić.
-
Jasne. Chodźmy do mnie. Mieszkam niedaleko. – zaoferowałam swoje mieszkanie
jako miejsce rozmowy, nie chcąc odbywać jej tu czy w jakimś innym nieznanym mi
miejscu. Tam czułam się bezpieczna i pewna siebie.
-
Twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko? Jest prawie druga w nocy. – chłopak
oczywiście nie miał pojęcia że nie mieszkam już z moimi rodzicami.
-
Mieszkam sama. Ich dom jest w Nowym Jorku. – odparłam cicho, nie chcąc teraz
poruszać tego tematu.
Jeden wypad do klubu, a zmienił tak wiele. Przywrócił do
mojego życia osobę, za która tak bardzo tęskniłam i która znaczyła dla mnie tak
wiele. I wciąż znaczy.
Moja prawa ręka pogłaskała brzuch. Wspominanie Niall’a
chyba spodobało się dzieciom, bo wierciły się i kopały. Już teraz mogłam
powiedzieć, że będziemy mieli z nimi ciężko. W genach przekazaliśmy im chyba
nasze pokłady energii. Jednak nie przejmowałam się tym. Będę miała więcej osób
do kochania.
Moje myśli po raz kolejny powędrowały do przeszłości.
Miesiąc po naszym pierwszym spotkaniu miała miejsce sytuacja która zmieniła tak
wiele. Na szczęście na lepsze.
Miałam
wyjechać i ostatnią noc spędzałam w mieszkaniu mojego najlepszego przyjaciela.
Mieliśmy robić gofry, ale nasze plany trochę się zmieniły. Gdy chciałam włączyć
mikser, żeby połączyć wszystkie składniki, usłyszałam śmiech za plecami i
chwilę później na mojej głowie znalazła się mąką. Zdziwienie, które było moją
pierwszą reakcją, szybko zamieniło się w śmiech i nie pozostałam dłużna
chłopakowi, co skończyło się wojną na mąkę. Po kilku chwilach, gdy chciałam
rzucić w Niall’a kolejną porcję białego proszku ten podszedł do mnie i objął w
talii.
-
Może czas zakończyć wojnę? – spytał patrząc się w moje oczy
-
Czyżbyś się poddawał? – uśmiechnęłam się, wpatrując się w jego hipnotyzujące
niebieskie oczy – A co będę z tego miała?
Chwile
później twarz chłopaka przybliżyła się po mojej, a ostatecznie nasze usta
złączyły się. Mój szok trwał może trzy sekundy, a później zaczęłam oddawać
pocałunek. Moje dłonie przeniosły się na jego kark przyciągając go do siebie
bliżej.
-
Chyba wybraliśmy zły moment na odwiedziny. – za plecami usłyszałam głos
Harry’ego, czego skutkiem było przerwanie naszego pocałunku. Widząc całą
czwórkę w drzwiach, schowałam moją twarz w brudnej koszulce mojego przyjaciela.
Sama nie wiedziałam co myśleć w tym momencie.
Usłyszałam
za plecami śmiech Lou, a chwilę później Niall przytulił mnie do siebie, jakby
chroniąc przed swoimi przyjaciółmi.
W
mojej głowie krążyła tylko jedna myśl. Musiałam wydostać się z tego miejsca.
Opuściłam bezpieczne ramiona Irlandczyka.
-
Posprzątajcie tu. Ja muszę się przejść. – po tych słowach opuściłam kuchnię, a
chwilę później i mieszkanie blondyna.
Dopiero kilka miesięcy później Niall opowiedział mi co
działo się po moim wyjściu. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że ta czwórka
posprząta kuchnie chłopaka, żeby on mógł spokojnie zadręczać się. Jednak
ostatecznie tamta niezręczna sytuacja zakończyła się początkiem naszego związku.
-
Kim dla siebie jesteśmy? – spytałam prostu z mostu
-
Chciałbym być kimś więcej niż przyjaciółmi. – powiedział niepewnie – Nie chcę
cię stracić, ale to uczucie jest silne.
Popatrzyłam
na niego, nie okazują na zewnątrz tego co czułam w środku. Zgadzałam się z nim.
Nie chciałam go stracić, ale chciałam być kimś więcej.
Zawstydzony
i chyba smutny blondyn odwrócił swój wzrok i chciał wstać. Jednak złapałam jego
dłonie i splotłam z moimi.
-
Czuję się podobnie. – powiedziałam również niepewnie
Jego
twarz momentalnie skierowała się w moją stroną. Oczy zaświeciły blaskiem,
którego od kilku dni w nich brakowało. Teraz już miałam pewność, co było
przyczyną tego ponurego Niall’a. Przysunął się do mnie i niepewnie spytał:
-
Czyli mogę cię nazwać moją dziewczyną?
Pokiwałam
głową wpatrując się w jego niebieskie oczy. Po chwili jednak znikły mi z
widoku. Za to znalazłam się w objęciach MOJEGO Niall’a.
Będą przy Niall’u zawsze czułam się bezpieczna. Długie
rozłąki nie sprzyjały byciu blisko siebie, jednak wiedziałam, że gdy będę go
potrzebować on zawsze będzie przymnie. Po raz pierwszy pokazał mi to wtedy, gdy
najmniej się tego spodziewałam.
Leżałam
w szpitalnym łóżku wpatrując się w biały sufit. Nienawidziłam szpital, a przez
własne zaniedbanie i jedną głupią kontuzje byłam tu już drugi dzień. Bardzo
chciałabym mieć tu mojego chłopaka, jednak widziałam że on nie może tu być. Jego
praca była ważniejsza i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie może od
tak zostawić zespołu. Dlatego też nic mu nie powiedziałam. Z drugiej strony nie
miałam za bardzo jak, bo moi przyjaciele nie chcieli mi dać mojego własnego
telefonu. Uważali, że powinnam odpoczywać, bo właśnie przez brak tej niby tak
zwykłej czynność się tu znalazłam.
Słysząc
dźwięk otwierany drzwi skierowałam mój wzrok w ich kierunku. Nie potrafiłabym
opisać swojego zdziwienia w momencie, gdy zobaczyłam w drzwiach osobę, której za
żadne skarby nie spodziewałabym się tu zobaczyć.
-
Niall? – spytałam zszokowana – Co ty tu robisz?
-
Mellanie do mnie zadzwoniła. – jedno krótkie zdanie, a spowodowało kłótnię w
mojej głowie czy powinnam zabić moją przyjaciółkę czy też jej podziękować.
Chłopak
znalazł się obok mojego łóżka i usiadł na stojącym obok krześle.
-
Powinieneś być z zespołem. – powiedziałam to, co siedziało w mojej głowie cały
czas.
-
Nie. – lekki uśmiech pojawił się na twarzy blondyna – Jestem tu gdzie
powinienem.
Ostatecznie Mellanie została ocalona od zginięcia, a mój
chłopak zabrał mnie do Londynu i opiekował się dopóki nie wróciłam do zdrowia.
Mimo wielu właśnie takich chwil, gdzie jedno z nas
opiekowało się tym drugim albo po prostu byliśmy ze sobą, pojawiały się też
kłótnie. Jeden okres, którego wolałabym nie pamiętać, był najgorszy. Żadne z
nas nie było wtedy w najlepszy nastroju i przez kilka dni kłóciliśmy się
praktycznie o wszystko. Na szczęście zakończyło się to dobrze.
Zdenerwowana
i z łzami spływającymi po moich policzkach zadzwoniłam dzwonkiem, mając
nadzieję że Perrie jest w domu. To było pierwsze miejsce jakie przyszło mi do
głowy po wybiegnięciu od Niall’a. Moje mieszkanie nie nadawało się do schowania
po kłótni, bo byłoby to pierwsze miejsce gdzie chłopak by mnie szukał.
Ku
mojemu szczęściu drzwi otworzyły się chwilę po naciśnięciu dzwonka. Stanął w
nich zdziwiony Malik, jednak widząc mnie i to w jakim stanie byłam wpuścił mnie
do środka, a chwilę później zamknął w swoich ramionach. Próbował dowiedzieć się
co się stało, jednak w chwili gdy przytuliłam się do niego dałam upust swoim
emocją i rozpłakałam się na dobre. Wciąż trzymając mnie w objęciach chłopak
ruszył w kierunku salonu, a ja chcąc nie chcąc podążyłam za nim.
- Co
się stało? – przerażony głos Perrie dotarł do mnie w chwili gdy przekroczyliśmy
próg salonu
-
Nie mam pojęcia. – odparł jej Zayn, wciąż mnie do siebie przytulając
Chwilę
później znalazłam się w objęciach przyjaciółki, która poprowadziła mnie do
jednego z pokoi znajdujących się na piętrze. Zamknęła za nami drzwi i pozwoliła
po prostu leżeć na łóżku i płakać, głaskając przy tym moje plecy. Nie pytała o
nic ani nic nie mówiła. Mimo iż nie znałam jej tak długo jak Mellanie czy Cody’iego,
wiedziała czego mi potrzeba.
Gdy
wreszcie przestałam płakać, zmieniła swoją pozycję i moja głowa spoczęła na
poduszce leżącej na kolanach przyjaciółki.
-
Chcesz porozmawiać? – pytanie opuściło usta dziewczyny gdy ta odgarniała włosy,
które przykleiły się do moich mokrych policzków
-
Nie wiem. – odparłam odwracając wzrok
Drzwi
do pokoju uchyliły się, a my obie skierowałyśmy na nie wzrok. Do środka
zajrzała głowa Zayn’a,
-
Mogę wejść? – spytał niepewny, ale widząc potwierdzającą odpowiedź z mojej
strony wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Usiadł pomiędzy nogami moimi
i Perrie, przyglądając się nam uważnie.
-
Niall znów coś nabroił? – spytał po chwili ciszy, przyglądając się mojej
reakcji na te słowa. Pokiwałam głową w odpowiedzi, nie chcąc o tym rozmawiać.
-
Wiesz, on już taki jest. – zaczął chłopak. Perrie chciała go uciszyć, ale nie
pozwoliłam jej na to, chcąc posłuchać co też mulat ma do powiedzenia. – Kocha cię
i wszyscy to wiemy. Czasami po prostu nie myśli zanim coś powie albo zrobi i
krzywdzi tym tych, których najbardziej na świecie nie chciałby skrzywdzić.
-
Ostatnio robił to zbyt często. - po tych słowach chłopak zamilkł.
Podejrzewałam, że nie wiedział co powiedzieć.
Po
jakimś czasie, chciałam wyjść i pozwolić Perrie i Zayn’owi zająć się sobą,
jednak żadne z nich nie pozwoliło mi tego zrobić. Ostatecznie zostawili mnie w
tym pokoju, a sami poszli na dół. Wciąż leżąc i przytulając się do poduszki,
nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziły mnie dźwięki dochodzące z korytarza.
-
Niall, nie wiem czy to dobry pomysł. – po głosie Malika mogłam poznać że był
zdenerwowany. Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów. Niall tu jest.
Znalazł mnie. Szukał mnie.
-
Nie obchodzi mnie to Malik. Muszę z nią porozmawiać! – mój chłopak podniósł głos
irytując się.
-
Ciszej! – do rozmowy włączyła się Perrie – Patricia śpi. Przepłakała tyle
czasu, że jej się to przyda. Skrzywdziłeś ją Horan. Nie wiem co się stało
pomiędzy wami, bo nie chciałam nam powiedzieć, ale skrzywdziłeś ją. Jedyne co
wiemy to to, że ostatnio robiłeś to zbyt często.
-
Chce z nią porozmawiać. – znałam Niall’a za długo, żeby nie usłyszeć tej
desperacji w jego głosie.
Martwił
się. Zapewne bał się, że odejdę. Nie będąc do końca pewną swoich czynów wstałam
z łóżka i podeszłam do drzwi otwierając je.
- O
czym chcesz rozmawiać? – nie spodziewałam się, że mój głos będzie brzmiał tak
źle.
Cała
trójka stojąca na korytarzu odwróciła się w moją stronę.
-
Patricia… - zaczął Zayn, jednak przerwałam mu
-
Dajcie nam chwilę, proszę.
Oboje
spojrzeli na Irlandczyka stojącego najdalej od drzwi i ruszyli w kierunku
schodów znajdujących się za nim. Mijając go, Perrie powiedziała coś do niego
szeptem, tak że tego nie usłyszałam. W odpowiedzi chłopak pokiwał jej tylko
głową. Gdy już oboje zniknęli na schodach Niall ruszył w moją stronę. Weszłam
do pokoju i usiadłam na łóżku przyciągając nogi do klatki piersiowej. Chłopak zamknął
za sobą drzwi i stanął niepewnie kilka kroków od łóżka. Patrzyłam się na niego
wyczekująco.
-
Przepraszam. – powiedział i doskonale widziałam w jego oczach jak bardzo
żałuję. Jednak nie mogłam tak łatwo odpuścić. Nie po ostatnich kilku dniach.
-
Czemu Niall? Podczas ostatnich dni pokłóciliśmy się więcej razy niż przez całe
nasze życie.
- Bo
jestem idiotą. – parsknęłam słysząc to samo co usłyszałam od jego przyjaciela.
Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
-
Zayn powiedział to samo.
- Co
jeszcze powiedział? – chłopak niepewnie zajął miejsce na końcu łóżka
przyglądając się mojej reakcji na jego zachowanie.
- Że
najpierw mówisz, a dopiero potem myślisz i dlatego czasami ranisz tych, których
nie chciałbyś zranić.
- To
prawda. Patricia, ja…
-
Powiedział też, że mnie kochasz. I że wszyscy to widzą.
Niall
spojrzał na mnie tymi cudownym oczami.
- Bo
cię kocham. Jak nikogo innego na tym świecie. – niepewnie wstał, a kilka sekund
później usiadł obok mnie. Spojrzałam w jego oczy, które był wpatrzone w moje, zapewne
szukając w nich czegokolwiek. – Jestem idiotą, wiem to. W ostatnich dniach
skrzywdziłem cię tyle razy, że dziwię się że jeszcze ze mną jesteś. I
przepraszam za to, tak bardzo przepraszam. – niepewnie dotknął mojego
policzkach i nie widząc odrzucenia z mojej strony, zaczął go głaskać – Ale kocham
cię. I nic temu nie może zaprzeczyć ani tego zmienić.
-
Niall… - chciałam coś powiedzieć, ale chłopak przyłożył mi palec do ust,
uciszając mnie tym
-
Wiem że nawaliłem. Nie raz. Ale wróć do mnie. Nie uciekaj. Jesteś tym kimś,
kogo potrzebuję przy sobie. Nie mogę obiecać, że znów czegoś nie zrobię, ale… -
nie dałam mu dokończyć. Nie zastanawiając się nad tym długo, zamknęłam mu usta
pocałunkiem.
Niall po naszych kłótniach zawsze przez kilka dni
obchodził się ze mną jak z jajkiem. Kiedyś gdy z nim o tym rozmawiałam,
stwierdził że sam nie wie czemu to robi. Po tamtej kłótni, żadne inne nie miały
miejsca przez dość długo okres czasu. Jednak następna która się pojawiła
doprowadziła nas do tego, że zostaliśmy małżeństwem.
- Patricia…
- zaczął, a ja słysząc jego zdenerwowany głos podniosłam swój wzrok. – Jak
uciekłaś, tak bardzo się bałam że coś ci się stało. Nie mogłem znieść myśli, że
nie wiem gdzie jesteś, co się z tobą dzieje. Wiem, że to głupie…
- To
nie jest głupie. – wtrąciłam się w jego słowa, za co otrzymałam uśmiech
-
Kocham cię i po prostu nie mogę znieść myśli, że cię skrzywdziłem, że możesz
ode mnie uciec i zostawić. Nie zniósłbym czegoś takiego. Wiem, że jesteśmy
młodzi, ale znam cię od dawno, bardzo dawna. – zaczynałam się trochę niepokoić
tym co chłopak chce dalej powiedzieć – Myślałem o tym już jakiś czas i jestem
tego tak bardzo pewny. Więc teraz muszę się zapytać ciebie. I tego się boję.
Ale kochasz mnie. Pokazałaś mi to już tak wiele razy. Patricia, wyjdziesz za
mnie? Wiem, że to nie jest żadne romantyczne miejsce, że nie mam pierścionka
przy sobie ani nic z tych rzeczy. Ale kocham cię.
Zaniemówiłam
z wrażenia i po prostu wpatrywałam się w Niall’a.
-
Naprawdę chcesz mieć mnie za swoją żonę? – spytałam
-
Jestem tego pewny jak niczego innego.
-
Nawet kiedy jestem irytującą wersją mnie? – wciąż nie mogłam uwierzyć, że
chłopak mi się naprawdę oświadczył
-
Nawet wtedy. Więc jak? Zgodzisz się zostać panią Horan i matką moich dzieci?
Nie mogłam
wydobyć z siebie żadnego słowa. Kiwnęłam tylko głową w odpowiedzi. Niall rzucił
się na mnie, mocno przytulając do siebie. Chwilę później uniósł mój podbródek i
obdarował moje usta długim, czułym pocałunkiem. Nie mając w planach przerwania
go, wziął mnie na ręce i ruszył w kierunku naszego tymczasowego miejsca pobytu.
Gdy posadził mnie na łóżku w sypialni, a sam zaczął czegoś szukać w swojej
walizce byłam lekko zdezorientowana.
-
Niall, wszystko w porządku? – spytałam
- W
jak najlepszym. – odparł i chyba znalazł to czego szukał bo podskoczył do góry.
Chwilę później znalazł się przede mną i klęknął na jedno kolano.
-
Zgodziłaś się już, ale zapytam po raz kolejny. – pudełeczko, które dopiero
teraz dostrzegłam w jego dłoni zostało otwarte, a moim oczom ukazał się
znajdujący w nim pierścionek. – Zostaniesz moją żoną?
-
Tak. – tym razem już udało mi się powiedzieć to jedno, tak wiele zmieniające
słowo. Niall wziął pierścionek w swoje palce i lekko trzęsącymi się dłońmi
wsunął go na mój palec. Jak tylko skończył to robić, złapałam jego ramiona i
przyciągnęłam do pocałunku. Gdy skończyło się nam powietrze nasze usta odsunęły
się od siebie, jednak na minimalną odległość.
-
Kocham cię. – wyszeptałam w jego usta. – Kocham ciebie i tylko ciebie.
Nasz związek nigdy nie był taki jak inne. Więc dla naszej
dwójki, fakt że pobraliśmy się już następnego dnia nie był niczym niezwykłym.
Moje spojrzenie skierowało się na brzuch, gdzie
spoczywały moje dłonie. Na jednej z nich znajdowały się te dwa, tak ważne
pierścionki. Zawsze miałam je przy sobie. Nawet jeśli musiałam zdjąć je z
palca, miały swoje miejsce na naszyjniku, który nigdy nie znikał z mojej szyi.
Wróciłam pamięcią do momentu, gdy powiedzieliśmy naszym przyjaciołom
o fakcie, że wzięliśmy ślub. To zdecydowanie był dla nas obojga stresujący
moment. Prawie tak samo jak ten, gdy przekazywaliśmy tą nowinę naszym rodzicom.
Przytulając
się bardziej do chłopaka, który obejmował mnie w tali, przerwałam wszystkie
rozmowy.
- Chcielibyśmy
wam coś powiedzieć. – z twarzy Irlandczyka, jak i mojej nie schodził uśmiech.
Dłoń, którą chłopak trzymał na mojej tali zacisnął mocniej, jakby dodając mi
odwagi do powiedzenie wszystkie. Oczywiście to ja miałam być osobą która
wszystko przekaże.
-
Będziemy mieli małego Horana? – jak zwykle Harry miał w głowie tylko jedną
rzecz.
-
Nie Style’s, jeszcze nie. – wtrącił się mój mąż.
-
Wzięliśmy ślub. – powiedziałam po chwili ciszy, unosząc jednocześnie dłoń z
pierścionkami.
-
Co? – połowa naszych przyjaciół odezwała się praktycznie w tym samym momencie.
-
Patrzycie właśnie na MOJĄ panią Horan. – mój mąż widząc, że ja nie wiem co
powiedzieć postanowił się odezwać, kładąc nacisk na to, że jestem jego. Chwilę
później poczułam jego usta na czubku mojej głowy. Dla postronnego obserwatora
mogło to wyglądać jak nic nie znaczący gest, jednak ja doskonale rozumiałam
jego przesłanie. Chłopak chciał dodać mi odwagi.
- To
cudowne. – pierwsza z szoku wyszła Perrie, wstając i ruszając w naszą stronę.
Chwilę potem byłam już w jej ramionach słuchając gratulacji. Zachowanie
dziewczyny wyrwało resztę naszych znajomych z letargu i chwilę później już
wszyscy nam gratulowali. Dziewczyny oczywiście chciały dokładnie obejrzeć
pierścionek zaręczynowy, który pokazałam im z wielką chęcią. Uwielbiałam go i
Niall wykonał dobrą robotę wybierając ten.
Moje wspomnienia przerwał skurcz. Automatycznie złapałam
się za brzuch, jednak po chwili minął. Nie przejęłam się tym jakoś bardzo, bo w
ostatnich dniach skurcze już się pojawiały. Było to jedną z przyczyn, czemu
Niall tak bardzo bał się zostawić mnie dziś samą. Stach przed faktem, że poród
zacznie się gdy nikogo nie będzie przy mnie powodował u niego przerażenie.
Masując brzuch, przywołałam w pamięci moment gdy
dowiedzieliśmy się, że będziemy rodzicami.
Siedziałam
w gabinecie lekarza, zataczając kciukiem niewielkie okręgi na dłoni mojego
zdenerwowanego męża. Czekaliśmy na wyniki moich badań, na których zrobienie to właśnie
on tak bardzo nalegał. Ostatnie kilka dni nie czułam się za dobrze, byłam
bardzo blada i miałam dość często zawroty głowy. Irlandczyk zauważył to i
przestraszony, że coś się dzieje, sam przywiózł mnie na badania. Mimo iż sama
nie wiedziałam, co mi jest, nie byłam tak bardzo przestraszona jak Niall.
Widząc, że ten niewielki dotyk nie pomaga w niczym, podniosłam się z
zajmowanego przeze mnie miejsca i usiadłam na kolanach mojego męża. On od razu objął
mnie ramionami i umieścił swoją głowę przy moim obojczyku. Zanurzyłam jedną z
rąk w jego włosach i przeczesywałam je, mając nadzieję, że to go uspokoi.
W
takiej właśnie sytuacji zastał nas lekarz. Gdy ten zajął swoje miejsce, Niall
podniósł swoją głowę i spojrzał na niego, jednak nie pozwolił mi wstać z jego
kolan.
-
Wszystko z nią w porządku? – zdenerwowanie, które udało mi się na trochę
wyrzucić z głowy chłopaka wróciło bardzo szybko
- W
jak najlepszy. – lekarz uśmiechał się szeroko – Przepiszę pani tylko witaminy.
Musi pani teraz o siebie dbać.
Oboje
z Niall’em spojrzeliśmy zdziwieni na mężczyznę.
- Co
ma pan na myśli? – spytałam, nie mając zielonego pojęcia o co chodzi
-
Jest pani w ciąży.
Te
cztery słowa to były ostatnie, jakich się spodziewałam. Niall rozluźnił swój
uścisk dookoła mnie nie mówiąc nic. Odebrałam tylko receptę od lekarza i
obiecując skontaktować się ze specjalistą, razem z mężem opuściłam gabinet. W
ciszy szliśmy w kierunku samochodu. Nie miałam pojęcia co siedzi teraz w głowie
blondyna, ale ja byłam szczęśliwa. Wsiadłam od samochodu i zapięłam pas, wciąż
nie otrzymując nawet słowa ze strony chłopaka. Nie myśląc za bardzo nad tym co
robię, moje dłoń znalazła się na jeszcze płaskim brzuchu, a na ustach mimowolnie
pojawił się uśmiech. Tam w środku jest mały człowiek, człowiek którego
stworzyłam z mężczyzną którego kocham.
Po
chwili poczułam drugą rękę na moim brzuchu. Spojrzałam w stronę Niall’a, który
to był jej właścicielem, a on przyglądał mi się z niewielki uśmiechem na
ustach.
-
Będziemy rodzicami. – powiedział, na co przytaknęłam mu głową – Będziesz miał
najwspanialszych rodziców na świecie maluszku. – swoje kolejne słowa skierował
do mojego brzucha.
Złapałam
jego dłoń, wciąż spoczywająca na moim brzuchu i mocno ścisnęłam. Chłopak
nachylił się i złożył czuły pocałunek na moim czole.
Usłyszałam otwierane drzwi i już wiedziałam, że moja
blond włosa przyjaciółka przyjechała do mnie.
- Cześć ciężarna – zaśmiała się wchodząc do salonu, w
którym siedziałam.
Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi. Byłam już
przyzwyczajona do nazywania mnie tak. Perrie powiedziała to raz, a Harry z
Louis’em podłapali i od tamtej pory nazywali mnie tak, kiedy tylko się
widzieliśmy.
Dziewczyna odłożyła swoją torebkę na stolik i usiadła
obok mnie.
- Wszystko okej? – spytała przyglądając mi się – Jesteś
okropnie blada.
Już chciałam jej odpowiedzieć, gdy kolejny skurcz zmusił
mnie do złapania mojego brzucha. Ten był jednak mocniejszy niż wcześniejsze, a
po chwili kolejny dosięgnął moje ciało. Jęknęłam czując je, na co przyjaciółka
spojrzała na mnie przerażona i poczułam jej rękę na moich plecach.
- Myślę, że musimy jechać do szpitala. – powiedziałam powoli
wstając.
Dziewczyna już wyjęła swój telefon, chcąc dzwonić po
taksówkę gdy drzwi otworzyły się po raz kolejny.
- Jesteś tu kto? – Cody krzyknął, a chwilę później
znalazł się w drzwiach salonu.
Gdy tylko zobaczył naszą dwójkę, biegiem znalazł się przy
mnie.
- Co się dzieje? – mimo iż widziałam, że jest
przestraszony starał się być opanowany.
- Zabierz mnie do szpitala, proszę. – kolejny skurcz
dosięgnął moje ciało.
Cody pozwolił mi się na nim oprzeć i powoli prowadząc
pomógł dotrzeć do jego samochodu. Za nami szła Perrie, próbują dodzwonić się do
Niall’a lub Zayn’a.
Po kilkunastu minutach, podczas których ból, jaki
wysyłały przez moje ciało skurcze nasilał się, znaleźliśmy się przed szpitalem.
Cody wyskoczył z samochodu gdy tylko go zatrzymał i czym prędzej znalazł się
przy moich drzwiach chcąc je dla mnie otworzyć. Idąc, obejmowana jego ramieniem
w kierunku drzwi wejściowych usłyszałam za sobą tak dobrze znany mi głos.
- Patricia! – chwilę potem byłam już w objęciach
ukochanego. W chwili gdy się w nich znalazłam, wiedziałam już że wszystko
będzie dobrze. Niall nie pozwoli żeby stało się coś złego. Nigdy nie pozwala.